Witajcie
Robiąc dziś porządki postanowiłam napisać kilka słów o produkcie, który zapowiadał się bardzo dobrze a okazał się wielką klapą. Nie będzie to typowa recenzja, bo trudno recenzować coś, co nie robi w ogóle nic. Zero, nul, bubel, szajs etc.
The Balm
Cheater Mascara
Zapowiadało się bardzo dobrze. Tusz trafił do mnie w ramach BlogBoxa. Jak tylko pokazałam go na blogu, pojawiły się komentarze, które skłoniły mnie do myślenia, że trafiło mi się prawdziwe cudo. Niestety. Trafiło się wielkie rozczarowanie. Tusz nie robi z moimi rzęsami nic, totalnie nic. Pogrubienia nie widać, ba nawet koloru zbytnio nie widać. Bez żalu wyrzucam go do kosza. Przegrał ze zwykłymi drogeryjnymi tuszami za 10 zł. Na pamiątkę kilka zdjęć.
A jak Wasze wrażenia? używałyście tego zdrajcy?
Z TheBalm znam tylko mamuśkę ;) Zobaczyłabym efekt na rzęsach ;)
OdpowiedzUsuńNie ma czego oglądać:)
UsuńSzkoda, że taki słabiutki, też bym go chętnie zboaczyla na rzęsach, ale skoro piszesz, że nie warto :)
UsuńPotwierdzam, kupiłam go w czasie jakiejś obniżki w Marionnaud. Porażka na całej linii!! Nic nie robie z rzęsami, kompletnie nic. Bardzo sie zawiodłam na tej firmie.
OdpowiedzUsuńZ the balm podobają mi się opakowania, ale jeszcze niczego nie testowałam.
OdpowiedzUsuńJa na szczęście nie używałam :) Podoba mi się opakowanie ale jak mówisz ,że przegrał z tuszami za 10 zł to na pewno nie będę go próbować ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do mnie na news ;*
Podoba mi sie opawkowanie, jesli chodiz o mascare to ja nie kupuje nic nadzwyczajnego bo i tak nie mam efektu. Poki co stosuje Revitalash i czekma na efekt motylich rzęs! :))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię te retro opakowania theBalm, tuszu jeszcze nie stosowałam ;)
OdpowiedzUsuńMiłego wieczorku