czwartek, 27 grudnia 2012

Powrót

Witajcie
Powracam do Was po dłuższej przerwie. Mam nadzieję, że takie przerwy nie będą się powtarzały. Postaram się przynajmniej, choć najbliższy czas będzie bardzo pracowity. Jak upłynęły Wam Święta? Ja niestety muszę przyznać, że przygotowanie przedświąteczne i same Święta były bardzo intensywne. Jestem trochę zmęczona, ale z drugiej strony lubię tą atmosferę przygotowań i spotkań z rodziną. Dziś mam dla Was moje kosmetyczne i okołokosmetyczne prezenty gwiazdkowe. Nie jest tego dużo, ale i tak będzie co testować.



wtorek, 11 grudnia 2012

Pharmatheiss Granatapfel krem do rąk

Witajcie

Jakiś czas temu trafiła w moje ręce przesyłka od ekipy PR reprezentującej firmę Zdrovit, głównego dystrybutora niemieckich kosmetyków Pharmatheiss Granatapfel w Polsce. Testowanie rozpoczęłam praktycznie od razu, odkładając mój dotychczasowy krem do rąk na półkę. Od około miesiąca używam kremu z granatem, przyszła więc pora by podzielić się z Wami moimi wrażeniami.  


Pharmatheiss Cosmetics
Granatapfel
Krem do rąk 

 

 
Szorstkie, zniszczone dłonie wymagają specjalnej pielęgnacji. Drogocenna kombinacja olejku z pestek granatu, olejku z awokado oraz oliwy z oliwek tłoczonej na zimno chroni skórę przed przedwczesnym starzeniem i czyni ją jedwabistą i delikatną.
Nie zawiera parabenów, oleju silikonowego i parafinowego.

Sposób użycia: W zależności od potrzeby wcierać krem kilka razy dziennie.

Ważne składniki:

Wyciąg z owoców granatu:- Dzięki wysokiej zawartości rzadkiego kwasu punikowego (OMEGA – 5), który występuje w naturze wyłącznie w owocach granatu, stymuluje regenerację skóry
- Zawiera ponad 20 bioaktywnych polifenoli, więcej niż np. winogrona
- Chroni naczynia i komórki skóry przed wolnymi rodnikami
- Przeciwdziała oznakom przedwczesnego starzenia się skóry
Oliwa z oliwek extra vergine:- Bogata w oleokantal, oleuropeinę, witaminę E oraz skwalen
- Działa przeciwzapalnie, wzmacnia tkankę łączną, poprawia nawilżenie
Olejek z awokado:- Zapobiega utracie wilgoci i intensywnie pielęgnuje

Powyższe informacji oraz wiele innych ciekawostek dotyczących serii Granatapfel od Pharmatheiss Cosmetics znajdziecie na polskiej stronie poświęconej kosmetykom.

Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę było opakowanie paczki z kosmetykami. W tym miejscu słowa uznania dla Pań z PR, dzięki którym mogłam cieszyć oczy paczką i jej zawartością. 

Opakowanie kremu to metalowa tubka o pojemności 75 ml. Mnie opakowanie kojarzy się ze stylem vintage. Przypomina stylistykom kosmetyki L'Occitane.

Krem ma bardzo delikatny zapach, który kojarzy mi się z sokiem owocowym. Konsystencja jest delikatna. Krem nie jest ani zbyt wodnisty, ani zbyt tępy. Dzięki temu jego nakładanie jest łatwe i przyjemne. Wystarcza niewielka ilość kosmetyku aby wysmarować dłonie, dzięki czemu krem jest wydajny. Używam go codziennie, a zużyłam niecałe pół opakowania. Krem szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. 

Krem przeznaczony jest do szorstkich i zniszczonych dłoni. Ja takowych nie posiadam, dlatego nie mogę określić jak dałby sobie radę w takim przypadku. Natomiast u siebie zauważyłam zmiękczoną skórę dłoni. Odkąd na dworze mróz noszę krem w torebce i aplikuję za każdym razem gdy wchodzę z dworu do pomieszczeń i ściągam rękawiczki. Dzięki temu skóra nie jest ściągnięta i przesuszona, co niestety miewało miejsce wcześniej.



Jeśli chodzi o sam krem i jego działanie, jestem zadowolona i polecam. Niestety biorąc pod uwagę dostępność wyłącznie w aptekach i dosyć wysoką jak dla mnie cenę ( w granicach 27-35 zł, choć znalazłam w jednej z aptek internetowych krem w cenie 21,98 zł), myślę, że było to nasze pierwsze i ostatnie spotkanie. No chyba, że wpadnie w moje ręce za sprawą Gwiazdki, Mikołaja bądź innego Gwiazdora.

Dla zainteresowanych skład.



*Serdecznie dziękuję za udostępnienie kosmetyków do testowania. Jednocześnie zaznaczam, że nie ma to wpływu na moją opinię.

niedziela, 9 grudnia 2012

Olejek z awokado i masło karite od Garnier

Witajcie w to zimowe popołudnie

W ostatnim denkowym poście znalazła się wzmianka o szamponie i odżywce, które do tego stopnia przypadły mi do gustu, że otwarcie deklarowałam chęć ponownego zakupu. Ową deklarację podtrzymuję i zapraszam do przeczytania mojej opinii o wspomnianych kosmetykach.

Garnier
Ultra Doux
Szampon odbudowujący i odżywka pielęgnacyjna z olejkiem z awokado i masłem karite 






Producent obiecuje efekty w postaci odżywionych, elastycznych i miękkich włosów, które łatwiej się rozczesują i są odżywione. Przyznam, że do tych obietnic podchodziłam jak zwykle sceptycznie, nie nastawiając się na oszałamiające rezultaty, biorąc poprawkę na to, że będzie to kolejny zwykły drogeryjny produkt, który być może nie zaszkodzi moim włosom
Jakie więc było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że szampon nie tylko moim włosom nie szkodzi, ale wręcz przeciwnie, ich stan rzeczywiście się poprawia. 

Opakowanie to typowa dla szamponów Garnier plastikowa butelka o pojemności 400 ml. Swój szampon kupiłam w Tesco za ok 7,99 zł, co przy tej pojemności szamponu i dużej wydajności jest naprawdę bardzo atrakcyjną propozycją cenową.
Szampon ma żółty, jajeczny kolor. Ma delikatny zapach, w którym chemia kosmetyczna nie jest za bardzo wyczuwalna. Konsystencja moim zdaniem jest jak najbardziej odpowiednia, nie za rzadka, nie za tępa. Szampon bardzo dobrze rozprowadza się na włosach, dobrze się pieni, przy czym wystarcza niewielka jego ilość na dokładne umycie włosów. Ze swojego doświadczenia mogę również powiedzieć, że szampon nie podrażnia skóry głowy,nie powoduje swędzenia, łupieżu. Włosy nie plączą się podczas mycia. 
Dla zwolenniczek naturalnej pielęgnacji minusem będzie zapewne skład, czyli obecność sls. Jednak w przypadku osób, którym to nie przeszkadza, naprawdę polecam wypróbowanie. 
 





O ile używanie samego szamponu bardzo dobrze wpływa na włosy, o tyle w połączeniu z odżywką z tej samej serii efekty są naprawdę doskonałe. Moje niesforne włosięta traktowane blond farbami były w naprawdę opłakanym stanie. Zmiana koloru i dość długi czas bez ponownego farbowania zapewne wpłynęły pozytywnie na stan włosów, jednak pewnych złych efektów nie da się wyeliminować z dnia na dzień. Najbardziej dokuczliwe było przesuszenie włosów i to, że były najzwyczajniej w świecie połamane na długości ostatnich ok 2-4 cm. Po myciu największym problemem było rozczesanie włosów i tu niezwykle pomocna okazała się odżywka Garnier. 
Opakowanie odżywki to plastikowa butelka o pojemności 200 ml, za którą zapłacić musimy ok 7 zł. Odżywka ma kolor identyczny jak szampon, jednak różni się konsystencją. Jest gęsta, kremowa. Zapach tak jak w przypadku szamponu jest delikatny, nie drażni nozdrzy. W przypadku dłuższych włosów potrzebujemy większej ilości kosmetyku na pokrycie. Jestem osobą niecierpliwą i z reguły nie mam cierpliwości do nakładania, trzymania na włosach, spłukiwania odżywek. Przyznaję się, że przez długi czas nie stosowałam w ogóle odżywek, głównie z uwagi na tzw "niechciejstwo". Jednak szarpanie się z włosami i porażka podczas rozczesywania w postaci wydartych włosów oraz ogólne przesuszenie włosów spowodowały, że obecnie odżywki stosuję regularnie. I właśnie Ultra Doux z olejkiem z awokado i masłem karite stała się moim ulubieńcem. Włosy bardzo łatwo się rozczesują, są miękkie, nie plączą się. A co istotne, nie są obciążone. Stosując jednocześnie szampon i odżywkę zauważyłam zdecydowaną poprawę stanu włosów. Nie ma więc powodu by nie kupić zestawu ponownie.


 


środa, 5 grudnia 2012

Projekt denko #12

Witajcie

Listopada już za nami, grudzień wita nas świątecznymi piosenkami w radio. Najwyższy czas, by pokazać Wam, co zużyłam w ubiegłym miesiącu. Tym razem nie jest tego dużo, ale zdecydowanie są to rzeczy, do których będę wracać. No może poza jedną. Zapraszam do lektury.



Na pierwszy rzut kosmetyki łazienkowe. 
  • Ziaja, Kozie Mleko, Mleczny Kompres, kremowe mydło pod prysznic - przyjemny zapach, nawilżona skóra i ogromna wydajność to najważniejsze plusy produktu. Bardzo lubię wszelkie produkty myjące firmy Ziaja, więc i tym razem się nie zawiodłam. Zdecydowanie kupię ponownie.
  • Szampon i odżywka Garnier, Ultra Doux, szampon odbudowujący i odżywka pielęgnacyjna do włosów suchych i zniszczonych - ostatnio moje ulubione produkty do włosów. Włosy są nawilżone, po użyciu odżywki bardzo łatwo się rozczesują. Jedynym minusem jest słaba wydajność odżywki. Zdecydowanie kupię ponownie.


W temacie kosmetyków pielęgnacyjnych zużycie równie skromne.
  • Kolejne opakowanie chusteczek nawilżających Bambino - uwielbiam.
  • Ziaja, krem bionawilżający do cery tłustej i mieszanej, Biała Herbata - o kremie pisałam już tutaj. Kolejne opakowanie już czeka na swoją kolej.
  • Oriflame, Winogronowa maseczka złuszczająca - maseczka nie została zużyta do końca, ponieważ po drodze spotkałam kilka lepszych produktów. A że termin ważności minął, trzeba się było pożegnać.
  • Nuxe, Krem do skóry mieszanej - geniusz. Idealna baza pod makijaż. Jestem zachwycona i na pewno jeszcze kiedyś go kupię. Mimo wysokiej ceny. 


Kolorowo i zapachowo. 
  • Pomadka Tisane - nie zachwyciła mnie, niestety. Kilka słów o niej tutaj.
  • Max Factor, 2000 Calorie - bardzo dobry tusz, naturalny efekt, zapewne jeszcze kiedyś do niego wrócę. Więcej o nim znajdziecie tutaj.
  • Bell, Skin Matte Control - świetny kosmetyk za grosze, polecam. U mnie zapewne zagości jeszcze nie raz. Poczytać o nim możecie tutaj.
  • Oriflame, Cocktails & The City, Party Queen - woda toaletowa, ładny zapach, ale niekoniecznie trwały. Raczej jednorazowy zakup.
  • Avon, Little Black Dress - genialny i supertrwały zapach, wrócę do niego jeszcze nie raz. Klasyka w najlepszym wydaniu.
  • Oriflame, pędzel do podkładu - dosyć dobry, włosie nie wylatywało, ale po bardzo długim okresie używania musimy się pożegnać.   

niedziela, 2 grudnia 2012

Pomadka Tisane

Witajcie

Za oknem ciemno i zimno, aż nie chce się wychodzić spod kocyka. Dlatego z laptopem na kolanach i kubkiem gorącej herbaty przychodzę do Was z recenzją kosmetyku kultowego w blogowym świecie.


Herba Studio
Pomadka do ust Tisane
 




Tisane to wszystkim znany naturalny kosmetyk do pielęgnacji i ochrony ust. Z sukcesami konkurujący z Carmexem oraz wszelkiego rodzaju pomadkami i balsamami ochronnymi. Czy jednak udało mu się skraść moje serce? O tym kilka słów niżej.

Skuszona wieloma pozytywnymi opiniami na blogach zakupiłam Tisane w sztyfcie. Pomadka dodatkowo zapakowana była w kartonik, z którego możemy dowiedzieć się o cudownych właściwościach Tisane.




Pierwsze wrażenia po otwarciu pomadki były bardzo dobre. Mowa oczywiście o wrażeniach zapachowych i przyjemnym waniliowym aromacie. Jednak już pierwsze użycie nie przyniosło zachwytu. Owszem, waniliowy zapach i miodowy smak były wyczuwalne na ustach, jednak po nałożeniu pomadki moje usta zczerwieniały. Dlatego Tisane na jakiś czas poszedł w odstawkę. Kiedy moje usta wróciły do normalnego stanu, postanowiłam dać naszemu słynnemu towarzyszowi kolejną, ostatnią szansę.

Przy kolejnym użyciu pomadka nie spowodowała żadnych efektów ubocznych. Skóra była nawilżona, a sama pomadka dosyć długo utrzymywała się na ustach. Jednak nie zaobserwowałam spektakularnych efektów, które zachwyciłyby mnie do tego stopnia, żeby szaleńczo biec po kolejne opakowanie. Ponadto minusem jest tępa konsystencja Tisane, który mięknie dopiero w kontakcie z ustami.

Podsumowując, zapach, smak i trwałość zdecydowanie zasługują na uznanie. Jednak biorąc pod uwagę cenę (10,49 zł za sztyft, przy czym balsam w słoiczku jest większy i tańczy) oraz brak spektakularnych efektów, raczej nie spotkamy się ponownie.

Dla zainteresowanych skład.