piątek, 29 czerwca 2012

Nivea fruity shine po raz kolejny

Nie jestem wielką fanką kolorowych pomadek, wolę zdecydowanie balsamy, pomadki ochronne. Dziś do mojej kosmetyczki trafiła kolejna wersja zapachowa Nivea fruity shine Pink Guava. O wersji truskawkowej pisałam już wcześniej tutaj. Byłam z niej bardzo zadowolona. Tak samo jest z guavą, zapach i smak bardzo mi odpowiadają. Delikatny różowawy kolor na ustach wygląda bardzo naturalnie. Zastanawiam się nad makijażem na jutrzejsze wesele, ale pewnie usta pomaluję delikatnie, być może używając tylko pomadki Nivea.





niedziela, 17 czerwca 2012

Ostatnia porcja zakupów:)

Dziś przedstawiam Wam moje ostatnie zakupy kosmetyczne. Z wykorzystaniem rossmannowych promocji oczywiście. Wczoraj zapuściłam się do drugiego Rossmanna, do którego zazwyczaj nie chadzam, bo mi nie po drodze. I ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam stand Essence. Stąd limitka w postaci pudru brązującego.





wtorek, 12 czerwca 2012

A ja mam mój blogbox

Witajcie

Wczoraj po powrocie do domu okazało się, że czeka na mnie awizo. Pomaszerowałam na pocztę i odebrałam pudełeczko, które przygotowała dla mnie Beata z bloga http://beaaatka21.blogspot.com.  
Zawartość przedstawia się następująco
















Szczególnie zadowolona jestem z tuszu The Balm Cheater mascara. W zapachu Armani Code Luna z miejsca się zakochała, więc pora zbierać fundusze na zakup. Z chęcią wypróbuję również program 3 kroków Clinique, do którego przymierzałam się już od dawna.

Dziękuję bardzo Beacie za przygotowanie boxa z uwzględnieniem moich drobnych uwag z karty informacyjnej.
 

sobota, 9 czerwca 2012

Isana szampon wygładzający

Jakiś czas temu w poście dotyczącym kwietniowego denka pokazywałam Wam słynną odżywkę wygładzającą z Isany z olejkiem babbasu. Dziś przyszła pora na szampon z tej samej serii. 



Szampon ma pojemność 400 ml. Opakowanie łatwo się otwiera i jest wygodne w użytkowaniu, mimo że butelka jest dosyć duża. Zapach jest bardzo przyjemny, delikatny.


Używam szampon na przemian z Ziają intensywnie wygładzającą i szamponem dla dzieci Babydream. I żeby uprzedzić wszelkie miłośniczki pielęgnacji naturalnej zaznaczam, że nie przeszkadzają mi jakoś wyjątkowo produkty o, nazwijmy to delikatnie, niezbyt naturalnych składach. Poza tym nie jestem specjalistką w czytaniu składów na opakowaniach. Stosuję produkty, które tolerują i lubią moje włosy. A nie ma się co oszukiwać, mimo że bardzo rzadko używam suszarki, moje włosy są mocno zniszczone za sprawą farbowania na blond. Nie wiem jak to jest faktycznie, ale na kilku blogach czytałam, że przy blond włosach pewne ulepszacze, sls'y czy inne są nawet wskazane. Wiem natomiast, że Isana nie robi moim włosom krzywdy. Dobrze je myje i nie plącze, jak np Babydream. Włosy są sypkie i miękkie na całej długości. W moim przypadku szampon jest wydajny, ale jak napisałam wcześniej, nie używam tylko jego jednego.




Isana ma jeszcze jedną zaletę. Jest tania. Zapłaciłam tylko 3,99 zł w promocji. Miałyście ten szampon? Jak się u Was sprawdził?

czwartek, 7 czerwca 2012

Nivea fruity shine

Nie jestem maniaczką posiadania niezliczonej ilości pomadek i błyszczyków. Na co dzień preferuję raczej pomadki ochronne. Moimi ulubionymi są pomadki Nivea, które w klasycznej wersji pamiętam jeszcze z czasów podstawówki. Dziś pokaże Wam jedną z moich ulubionych wersji, Nivea fruity shine o smaku truskawkowym.


 Co prawda pomadka, którą widzicie na zdjęciach już dawno została zdenkowana, jednak ze względu na fakt, że zaliczam ją do grona moich ulubieńców, doczekała się osobnego posta.


Opakowania pomadek Nivea są dobrej jakości. Długotrwale używane nie niszczą się, napisy nie ścierają się. Moja pomadka praktycznie do końca swojego żywota była w stanie idealnym. Bardzo dużym plusem pomadek Nivea jest także ich wielkość i tym samym wydajność. W opakowaniu znajduje się naprawdę sporo pomadki, która przy intensywnym użytkowaniu starcza naprawdę na długo.


Nivea fruity shine to cudowny truskawkowy zapach i smak. Ale przede wszystkim rzeczywiście dobre nawilżenie i bardzo ładny czerwony kolor na ustach. 

Obecnie używam wersji Vitamin Shake z żurawiną i maliną, która przywędrowała do mnie w ramach II edycji Blogbox'a od Agnieszki z agicosmoholic.blogspot.com. I muszę przyznać, że przypadła mi do serca tak samo jak jej truskawkowa siostra.

środa, 6 czerwca 2012

Ziaja sopot rozświetlanie

Zauważyłam, że ostatnio używam prawie wyłącznie polskich kosmetyków. Dziś będzie o jednym z tych, których używam niemal codziennie i po raz kolejny muszę przyznać, że kosmetyk nie musi być drogi i światowej marki, żeby był odpowiedni do skóry i spełniał swoje zadanie. Ziaja Sopot rozświetlenie pokładane w nim nadzieje spełnił bardzo dobrze i bez wątpienia mogę go zaliczyć do moich ulubieńców. 





Na zdjęciach widzicie krem przeznaczony do cery suchej i normalnej, mimo że przeważnie stosuję kosmetyki do cery mieszanej. W tym przypadku jednak ryzyko opłaciło się, moja cera ostatnio znacznie mniej się błyszczy i przetłuszcza, a krem sprawdza się na niej znakomicie.









Krem dostajemy w klasycznym "ziajowym" słoiczku o pojemności 50 ml. Całość zapakowana dodatkowo w kartonik. Krem ma zwartą konsystencję, nie jest zbyt rzadki, dzięki czemu łatwo się go aplikuje, szybko się wchłania. Nie ciapie się, nie przelatuje przez palce. Jednocześnie jest lekki i nie obciąża skóry, na co zawsze zwracam uwagę przy wyborze kremów. 
Nakładam krem zawsze rano, na umytą twarz. Ostatnio często było tak, że nie używałam żadnego podkładu, a buzia wyglądała świeżo, lekko i promiennie. Zdecydowanie lepiej przedstawiał się też kolor skóry. Jednak co najważniejsze, krem nie zapycha i nie powoduje przykrych niespodzianek. Same plusy.

wtorek, 5 czerwca 2012

Wczorajsze zakupy

Witajcie

Koło pędzla do pudru Ecotools krążyłam już od dawna, jednak dopiero wczoraj, zupełnie spontanicznie podjęłam decyzję o zakupie. Pędzel kupiłam w Rossmannie za 29,99 zł. I nie żałuję ani złotówki, jest miękuchny i gęsty. Do koszyka powędrował też krem z filtrem 50 z Babydream, chociaż aktualna pogoda za oknem nie wskazuje na potrzebę używania tak wysokiej ochrony. Cały czas pada.



A za chwilę wybieram się na zakupy dla jednej z Was.....

poniedziałek, 4 czerwca 2012

Kosmetyk wszech czasów


Dzisiejszą recenzję zapowiadałam już dawno temu. Chciałam jednak żeby była rzetelna i przemyślana, dlatego publikuję ją dopiero dziś. O naszym bohaterze powiedziano i napisano już całe poematy, jednak uważam że zasługuje na wiele więcej. Dla mnie stał się niekwestionowanym numerem jeden, jeśli chodzi o krycie i trwałość. Uwaga, uwaga. Panie i Panowie…..przedstawiam podkład Revlon ColorStay 150 Buff do cery tłustej i mieszanej.



Kolorystyka: Zwykle mam trudności z doborem koloru, jednak w przypadku Colorstay’a gama kolorów jest bardzo bogata i każdy znajdzie coś dla siebie. Wybrałam odcień 150 Buff do cery tłustej i mieszanej (Colorstay występuje też w wersji do skóry suchej), idealny na zimę, kiedy stosowałam go praktycznie cały czas. Obecnie wydaje mi się troszkę za jasny.  







Konsystencja: nie za gęsta i nie za rzadka, taka w samo prawie, do aplikacji w samo prawie:) 

Aplikacja: Nakładam podkład pędzlem, taka forma aplikacji jest dla mnie najlepsza. Trzeba go nakładać dosyć szybko i sprawnie, wtedy efekt jest najlepszy – podkład nałożony jest równomiernie, bez smug. Wiele osób uważa, że trzeba go nakładać bardzo szybko, ponieważ ekspresowo zasycha, ja jednak nie zauważyłam niczego podobnego. 

Zapach: Hmm, czyżby najlepsze było określenie, że podkład zwyczajnie śmierdzi? Na szczęście po nałożeniu na twarz nic nie czuć.  Jednak osoby wrażliwe na zapachy mogą się do niego zrazić.

Krycie/Trwałość: Największy atut Colorstay’a. Krycie jest idealne. Radzi sobie z naprawdę sporymi problemami, zaczerwienieniami etc. Podkład jest bardzo trwały, bez problemu wytrzymuje w nienaruszonym stanie przez kilka godzin. Jest idealny jeśli chodzi o wykonanie makijażu na wszelkiego rodzaju imprezy. Nie musimy się martwić o zabieranie ze sobą całej kosmetyczki i makijażowe poprawki. On po prostu nie schodzi z twarzy.
  
Opakowanie: Największy minus. Czyżby Revlon nie wiedział jak powinno wyglądać opakowanie podkładu? Colorstay dostajemy w szklanej buteleczce zakręcanej wielkim korkiem. I nic więcej, żadnego dozownika, pompki. Nic.  Aby wykonać makijaż musimy wylewać podkład na rękę, jaką podkładkę. I niestety czasem zdarza się, że spora część się zwyczajnie marnuje. Nie dorobiłam się jeszcze pompki od serum do włosów z Avon, ale muszę to zrobić czym prędzej, ponieważ tylko ona pasuje do tego dziwadła. 



Cena: Cena sklepowa to ok. 60 - 70 zł za 30 ml. Na allegro można go kupić za cenę ok. 30 zł.

PODSUMOWANIE: Revlon Colorstay zasługuje na najwyższą ocenę 10. Jeśli potrzebujecie podkładu trwałego, świetnie kryjącego Colorstay jest strzałem w dziesiątkę. Minusy to zapach i brak dozownika, jednak to naprawdę nic w porównaniu z właściwościami jakie kryją się w Revlon Colorstay.